dieta

    cyk. właśnie wyrzuciłem z mojego życia frytki.

    kolejny kroczek.

    dzisiaj w kawiarni zamiast kawy (nie mieli bezkofeinowej) zamówiłem… miętę.

    no muszę przyznać, że to było bardzo spoko zamówienie :)

    no i zero cukru do tego! same plusy.

    kolejna obserwacja dzisiaj: to co wybieram do jedzenia zależy często od miejsca, w którym akurat jestem, która . dzisiaj pracowałem sobie dzień w centrum handlowym w którym zawsze wybieram zdrowe posiłki, zawsze. potem wpadłem na kawę do innego, gdzie nigdy nic nie jem. i od razu uruchamiają się we mnie dokładnie takie zachcianki:

    • ch1: zjadłbym coś zdrowego
    • ch2: z pewnością nie chce mi się jeść

    gdy jestem w domu – jem za dużo i byle co. poza domem – już nie.

    jak jadę wieczorem autostradą, nigdy nie zatrzymuje się w fast foodach, ale gdy jadę przez miasto – no kurczę, bardzo często.

    gdy wjeżdżam do mojego miasta od jednej strony, mam ochotę coś zjeść, ale od drugiej już nie.

    tak się tworzą właściwe (i nie-) nawyki. musze z tego korzystać jak najczęściej.

    znowu dałem się nabrać, a właściwie nie nauczyłem się na wcześniejszych błędach. także ponownie do poprawy:

    • odstaw wędliny
    • zrezygnuj z pieczywa
    • unikaj mięsa

    w końcu się nauczę.

    do tej pory myślałem, że bezpośrednio po jedzeniu należy unikać większej aktywności, treningów, co najwyżej spacer.

    „Glukozowa rewolucja” uczy, że w kontekście poziomu cukru, trening zaraz po posiłku jest mocno wskazany. nawet ten cięższy. oczywiście posiłek ma być nie za duży.

    dochodzę do wniosku, źe zmęczenie które czasem towarzyszy mi wieczorem po powrocie do domu, nie do końca związane jest z moimi aktywnościami, ale z jedzeniem, które pochłaniam wracając. mój organizm męczy się zajmując się nim. hmm…

    książka „glukozowa rewolucja” nauczyła mnie jak narazie jednej rzeczy:

    najpierw zjadaj z talerza rzeczy z błonnikiem, potem białko i dalej resztę.

    drobna zmiana, która ma pomóc w lepszym zarządzaniu energią. próbuję stosować. wprowadzam też więcej błonnika.

    od kiedy staram się jeść mniej, inaczej i uważnie obserwować moje ciało, dostrzegam, jak ogromnym wysiłkiem jest trawienie, zamiana pożywienia w enerigię. a im gorszej jakości jedzenie, tym większy to jest wysiłek. to samo dotyczy ilości jedzenia.

    biedne ciało. szkoda mi go.

    od kilku dni używam Myfitensspal – by sprawdzić, gdzie robię błędy i co poprawić w kwestii aktywności, jedzenia, nawodnienia. wnioski:

    • za mało piję wody
    • za mało chodzę (dzisiaj zostawiłem samochód w domu i… piszę z pociągu)
    • potrafię powstrzymać się od jedzenia.

    a gdyby tak…. ale co ludzie powiedzą..?

    częściej trzeba włączyć ze swoimi przekonaniami i urojeniami, niż z prawdziwymi problemami.

    ok, chyba jestem gotowy, by zacząć ponownie śledzić posiłki i aktywność z MyFitnessPal. dzięki temu chcę:

    • jeść lepiej
    • wiedzieć jak jem
    • prowadzić dziennik jedzenia i aktywności

    w sumie problem może polegać na tym, że nie mam jeszcze opracowanych wszystkich posiłków. śniadania jako tako mam wymyślone i tu bardzo lubię te same poranne zestawy. więc może jak będę miał 5-6 stałych potraw na obiad, a najlepiej po jednej na każdy dzień, to nabyłoby łatwiej?

    cholercia, tęsknię za pudełkami. gdy przychodziły, jadłem bardziej urozmaicone jedzenie. teraz trochę wieje nudą – ale przecież o to w sumie chodzi, nie? tak, ma być nudno, tak samo, powtarzalnie.

    czasem wkurzam się sam na siebie a to, że postanowiłem więcej nie jeść kebabów i kfc. niedzielne popołudnie – i z chęcią bym zjadł.

    ale skoro się wkurzam – to nie kwestionuję.
    i nie wracam.

    nadal uczę się życia „po pudełkach”. sięgam po pieczywo – tego nie chciałem. i nie umiem jeszcze wyznaczać zdrowych granic posiłków, ograniczać ilości jedzenia w posiłku. dokładki – na nich najczęściej się rozsypuję. ale to jest do dopracowania. może wystarczy robić posiłki np. godzinę wcześniej?

    życie po pudełkach: obiad.: 2 nieduże kanapki, 2 plastry pomidora, kostka pasztetu + żurawina.

    jestem zadowolony.

    wygląda na to, że…

    • przestałem pić herbatę
    • piję więcej wody
    • poza domem pije tylko kawę bezkofeinową
    • nie zamawiam już pudełek hmm

    no dobra, wyzwanie: muszę zjeść obiad.

    jestem na mieście. chcę zjeść zdrowo i tak by mieć energię na dzisiejsze zajęcia – a będzie ich trochę. zastanawiam się, jak to rozegrać.

    w zdrowym odżywaniu nie chodzi tylko o jakość, ale także o ilość. być może jest ona nawet ważniejsza.

    nie zamówiłem na dziś pudełek. sam nie do końca wiem dlaczego. wstałem rano i – tradycyjnie – wyszedłem po jedzonko, a tam… pusto. w pierwszej chwili lekki niepokój. „co ja będę dziś jadł?”.

    czas się od tego odwiązać. choć wiem, że to było zdrowe rozwiązanie.